Zespół Queen nagrał przed laty piosenkę pod tytułem
„Spread your wings”
(Rozwiń skrzydła).
Od kiedy był mały
Nie miał szczęścia we wszystkim.
Nic nie przychodziło mu łatwo
Teraz jest czas
Żeby zrobił cos ze sobą
"To może być moja ostatnia sznasa"
Jego szef powiedzial mu "Teraz posluchaj chłopcze.
Zawsze marzyłeś
Masz nierealne ambicjie i jeszcze długo ich nie spełnisz
Sammy chłopcze, czy Ty nie wiesz kim jesteś?
Dlaczego nie możesz być szczęśliwy w barze Emerald?"
Więc kochanie
Rozwiń swe skrzydła i odleć stąd
Odleć stąd, daleko stąd,
Rozwiń swe maleńskie skrzydełka i odleć stąd
Odleć stąd, daleko stąd
Pociągnij siebie razem ze sobą
Ponieważ wiesz, że powinieneś być lepszy
Tak jest, bo jesteś wolnym człowiekiem.
Dalej kochanie!
Nie miał szczęścia we wszystkim.
Nic nie przychodziło mu łatwo
Teraz jest czas
Żeby zrobił cos ze sobą
"To może być moja ostatnia sznasa"
Jego szef powiedzial mu "Teraz posluchaj chłopcze.
Zawsze marzyłeś
Masz nierealne ambicjie i jeszcze długo ich nie spełnisz
Sammy chłopcze, czy Ty nie wiesz kim jesteś?
Dlaczego nie możesz być szczęśliwy w barze Emerald?"
Więc kochanie
Rozwiń swe skrzydła i odleć stąd
Odleć stąd, daleko stąd,
Rozwiń swe maleńskie skrzydełka i odleć stąd
Odleć stąd, daleko stąd
Pociągnij siebie razem ze sobą
Ponieważ wiesz, że powinieneś być lepszy
Tak jest, bo jesteś wolnym człowiekiem.
Dalej kochanie!
Mowa jest w niej o chłopaku sprzątającym bar, który marzy o tym, żeby w końcu zmienić swoje dotychczasowe życie i uciec jak najdalej od rzeczywistości, w której właśnie się znajduje. Niestety, ma on szefa, który wmawia mu, że jedyne na czym się zna, to sprzątanie wspomnianego baru.
W związku z tym powinien porzucić swoje plany i marzenia, i skupić się na tym, co ma.
Na koniec pojawia się również „dobra rada”- spróbuj być szczęśliwy zamiatając bar.
Kto z nasz nie chciałby rozwinąć tytułowych skrzydeł i polecieć tam, gdzie nie ma takich szefów, barów i wszystkiego co się z tym wiąże? A ile osób decyduje się na taki krok? Co nas powstrzymuje?
Nie sposób odpowiedzieć wyczerpująco na te i inne pytania nasuwające się w tym miejscu. Udowodnione zostało, że człowiek znacznie chętniej broni tego co ma, niż walczy o nowe- nawet, gdyby miałyby to być zmiany na lepsze. Boimy się zmian, bo nie wiemy, co przyniosą, bo przecież ponoć „zawsze może być gorzej”. Bardzo łatwo przyzwyczajamy się do tego, co posiadamy, nawet za cenę wyrzeczeń i ciągłego narzekania na to, co mamy.
Kto na tym korzysta? Na pewno nie my. Może nasz szef, pracodawca, mąż, dzieci.... jeszcze ktoś inny. Słowem- każdy, tylko nie my. Czy tak powinno być?
Sami musimy zadbać o swoje życie i nikt nam nie może w tym przeszkodzić. To niby oczywiste, ale skoro tak jest, to dlaczego tak niewiele wokół nas szczęśliwych, zadowolonych z siebie osób?
Każdy z nas ma poczucie własnej wartości i na pewno nie uważa się za nieudacznika. Dlaczego więc tak niewiele trzeba, żeby zburzyć to w nas i wmówić, że powinniśmy się cieszyć z tego, że żyjemy?
Bar musi być tylko przystankiem, nie poczekalnią
Powracając do cytowanej na początku piosenki - każdy z nas ma swojego szefa i swój „bar”. Każdy z nas sam decyduje o tym, kiedy i czy w ogóle będzie w tym „barze” pracował, i jak długo będzie to trwało. Każdy z nas w końcu może i powinien podjąć decyzję o rozstaniu się ze swoim szefem, i jego „barem”. Zwłaszcza jeżeli pobyt w nim niszczy w nas to, co najlepsze - radość życia, szczęście, zadowolenie i satysfakcję z tego jak żyjemy i co robimy.
Nie wolno zapomnieć o tym, że życie mamy jedno i drugiej szansy nie dostaniemy. ”Barów” znajdziemy w naszym życiu wiele, ale powinniśmy zabawić w nich tylko tyle czasu, ile spędzamy zwykle w takich miejscach - posiłek, odpoczynek i już nas nie ma.
Nie doprowadźmy do sytuacji, w której ktokolwiek powie nam, że jedyne do czego się nadajemy to sprzątanie „baru”, bo to będzie oznaczało, że przegraliśmy swoje życie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńależ trudne pytanie zadałaś.
OdpowiedzUsuńNie łatwo jest na nie odpowiedzieć bo inaczej odpowie ktoś samotny a inaczej osoba posiadająca rodzinę.Gdyby to ode mnie zależało już dawno zniknąłbym gdzieś w Bieszczadach i tyle by mnie było.Walka z rozpychaniem się łokciami i mieć a nie być jakoś do mnie nie pasuje.Jestem "skazany" na zamiatanie tego baru i "muszę" być szczęśliwy.
Czekam na więcej Twoich rozważań
A ja sobie myślę, że symboliczny bar, wcale nie musi być rozumiany jako zło konieczne. Ważna umiejętność, to taka, aby oddzielić to, co trzeba i co się powinno (=bar) od tego, co można. Ważne jest, aby nie rezygnować pomimo powinności z tego, co można. I nie zwalać winy na życie, że powinności zabrały nam wszystko. Że mamy tylko bar. I nic _nie mogliśmy_
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy jasno wyraziłam się?
jasno i dobitnie
OdpowiedzUsuńBardzo jasno sie wyraziłaś Iwono.
OdpowiedzUsuńPrzychylam się do Twoich słów. Myślę, że nawet jeśli trafi się nam w życiu taki BAR, to przecież istnieje jeszcze poza nim coś co nam może sprawiać przyjemność, w czy moglibyśmy się rozwijać,spełniać.. czuć się po prostu szczęśliwymi.
Ja jeden taki BAR w swoim życiu symbolicznie opuściłam i chociaż teraz też brakuje mi "czegoś" (tu wiele bym mogła wymieniać..), to za skarby świata nigdy bym do tamtego baru nie wróciła... W moim odczuciu był bardzo ciasny;)
Myślę, sobie Krzysztofie, że nie wolno nam postrzegać naszych rodzin jako ograniczenia.
To raczej dar niebios :)Nawet jeśli kosztuje nas wiele wyrzeczeń..
Pozdrawiam Was ciepło i dziękuje za komentarze.
Może uda mi się naskrobać coś jeszcze z sensem ;)
O:) co do tego nie mam wątpliwości! Czuje całe pokłady tematów do napisania przez Ciebie.
OdpowiedzUsuńI zawsze chętnie poczytam i dodam słów kilka od siebie:)